W tym koncercie było wszystko. Dobre teksty, piękna muzyka, wspaniałe wykonanie, a do tego spora dawka humoru. Za tym wszystkim stała ona – Edyta Geppert.

 - Występuję na scenie od 32 lat. Wiele razy mówiono mi, co muszę, a ja nic nie muszę – tymi słowami artystka przywitała się z publicznością. Było to nawiązanie do tytułowej piosenki z płyty „Nic nie muszę”.

Koncert wyreżyserował Piotr Loretz, który towarzyszył Edycie Geppert na scenie w roli konferansjera. – O Piotrze powiedziałam wszystko, oprócz tego, że jest moim mężem – przyznała Edyta Geppert. Pełne humoru dialogi i przekomarzanie się małżonków na scenie zakończyło krótkie stwierdzenie Piotra Loretza. – Na tym kończy się moja rola konferansjera. Teraz niech Edyta śpiewa co chce – dodał niepokorny konferansjer.

W programie koncertu pojawiły się znane i mniej znane utwory Edyty Geppert zaśpiewane z właściwym dla artystki temperamentem. Żywiołowość przeplatała się z klimatycznym i momentami mocno refleksyjnym nastrojem.

Było pięknie.

OFERTA